W związku z pismem otrzymanym od pani sołtys Wielopola Aleksandry Opalskiej (link-pismo), w którym domaga się ona usilnie przeprosin, wychodząc naprzeciw jej oczekiwaniu - informuję, że bardzo przepraszam ją za to, że… nie mogę jej przeprosić, ponieważ w niczym nie zawiniłem, a za to czego nie uczyniłem, nie będę sobie przypisywał zasług.
Pismo, które przesłała do mnie pani sołtys jest całkowicie niezrozumiałe, a jednocześnie tak pokrętne i zmanipulowane, jakby pisał go co najmniej profesor psychologii, który dodatkowo mówi i pisze to - czego de facto nie myślał....
Pani sołtys poczuła się obrażona, że zacytowałem jej niekompletną wypowiedź z sesji z dnia 19/03/2015 r. Czuję się w związku z tym zobowiązany do przytoczenia całości wypowiedzi pani sołtys z sesji (stenogram wypowiedzi – link). Z wypowiedzi tej wynika niezbicie, że rzeczywiście, obok braku placu zabaw w Wielopolu, pominąłem inne, „merytoryczne” argumenty pani sołtys za tym, żeby Chełmiec nie był miastem (m.in. geografia, przepaść miedzy tą a tamtą stroną Dunajca, brak boiska w Wielopolu, brak przybycia wójta do Wielopola w powszedni dzień i że jest ciemno, itp.). Ale też uczciwie trzeba przypomnieć, że artykuł „Radni na smyczy, czyli zawsze 11 do 10…!” nie traktował ostatecznie o pani Aleksandrze.
A wracając do ciągle podnoszonych, przez panią sołtys, zarzutów na sesjach rady gminy, co do niedoinwestowania Wielopola, chciałbym poinformować szersze gremium, że w okresie ostatnich ośmiu lat „region”, z którym związana jest pani Opalska, został szczególnie doinwestowany i to sporo bardziej, niż inne miejscowości naszej gminy. Zainteresowanych odsyłam do tabelarycznego zestawienia ilości i wartości inwestycji w miejscowościach Wielopole oraz Wielogłowy, które to miejscowości silnie związane są min. poprzez wspólną szkołę i parafię (link – tabela). Chciałbym jednocześnie podkreślić, że ten rozmiar inwestycji w całym tym „regionie” jest zasługą głównie usilnych działań - niestety już byłego (nad czym ubolewam) - wiceprzewodniczącego rady gminy Chełmiec, Pawła Bogdanowicza, który sporo robił, a mało „politykował”. Dodatkowo, w omawianym terenie, ważną rzeczą jest, że gmina dopłaciła i ciągle dopłaca do ścieków i wody, które to media odbierają i dostarczają nasze „drogie” Sądeckie Wodociągi. Stąd pomysł poboru wody z ujęć gminnych w Marcinkowicach, a zarazem budowy własnej oczyszczalni przy wałach w Wielogłowach.
Przykro mi też, że pani sołtys - cytat Napoleona zawarty w artykule „Radni na smyczy, czyli zawsze 11 do 10…!”, o treści: „wszystko można wybaczyć, tylko nie głupotę” – wzięła do siebie. Nie mnie oceniać, czy słusznie.
I na koniec. Pani sołtys zauważyła w swym „zażaleniu”, że niektóre moje poczynania są nowatorskie, jednakże ujmując słowo „nowatorskie” w cudzysłów, jak również nazywając moje myślenie absurdalnym (co można utożsamiać chyba z głupim myśleniem), zakwestionowała moje (używając jej słów): …„należne mi prawo do poszanowania mojej godności i wolności wypowiedzi, jako zwykłemu obywatelowi, jak i jako wójtowi gminy, korzystającemu z ochrony prawnej przysługującej mi na takich samych zasadach jak funkcjonariuszom publicznym”. Zapewniam jednak, że nie będę żądać publicznych przeprosin, ani też opublikowania - na koszt pani sołtys - stosownego sprostowania w środkach masowego przekazu.