
Mam wrażenie, że serial artykułów red. E. Stachury pt. „Państwo w państwie” rozwija się w najlepsze. Sensacyjna zapowiedź skandalu wokół nieprawidłowości towarzyszących budowie drogi na osiedlu Łazy w Marcinowicach zwiastowała skrzyżowanie tsunami, cyklonu i trzęsienia ziemi. W końcu nie często zdarza się, że Sądecczyzna trafia do telewizora, a w roli aferzysty występuje Wójt jednej z najlepiej zarządzanych gmin w Polsce. I co? I nomen omen, będąca bohaterką reportażu marcinkowicka góra, urodziła przysłowiową mysz. Bo oto cały sens interwencji sprowadził się do wielokrotnego powtarzania tego samego fragmentu materiału, w którym Wójt dał się złapać na zakulisowym użyciu słów: „niech spieprza”, „idiotka”, „czarownica”. Dodajmy, że słowa te padły nie przed kamerą, ale wówczas, gdy najwyraźniej poirytowany formułą wywiadu i napastliwością dziennikarki wójt Stawiarski przerwał na chwilę rozmowę, a wychodząc z sali zapomniał wypiąć mikrofonu z klapy marynarki. To wówczas, a więc poza kamerami, padły owe skandaliczne wg red. Stachury słowa, na których zbudowany został cały przekaz reportażu, do tego stopnia, że nawet uważny widz tracił z oczu główny wątek, czyli nieszczęsną drogę w Łazach. Dla jasności. Szóstki z zachowania Wójtowi bym nie dał, ale kubłów pomyj też wylewać nie zamierzam. Konia z rzędem temu, łącznie z red. Stachurą, komu w towarzystwie nie wymsknęło się nigdy jakieś niecenzuralne słowo. Nawet taki mistrz elegancji i taktu jak Lech Kaczyński, wyprowadzony z równowagi, rzucił na odczepne pamiętne „spieprzaj dziadu”, a podczas konferencji prasowej czułe mikrofony wyłapały jak o jednej z dziennikarek wyraził się do swego ministra słowami: „małpa w czerwonej sukience” (https://wiadomosci.wp.pl/zlote-usta-lecha-kaczynskiego-6038677585257089g/11). Z kolei ojciec Tadeusz Rydzyk przyrównał prezydentową Marię Kaczyńską do „czarownicy”. Czy ktoś się tym dzisiaj bulwersuje albo rozdziera szaty? Było - minęło. Gdyby tak wszystkich polityków podpiąć do mikrofonów to obawiam się, że zabrałoby kandydatów do rządzenia, od prezydenta poczynając, a na sołtysach kończąc. Wróćmy jednak do drogi. Szkoda, że pani redaktor nie zaprosiła do rozmowy przedstawiciela kamieniołomu, że nie pokazała starego przejazdu, bo przy tamtej prowizorce obecny jawi niczym autostrada. Zabrakło mi również pytania do mieszkańców, czy budując swoje domy brali pod uwagę trudności komunikacyjne oraz ryzyko osuwiskowe? Bo gdyby, jak chciał redaktor prowadzący, obecna betonowa droga „zjechała”, to równie dobrze zjechać by mogła asfaltowa, nie mówiąc już o istniejących domach. Argument więc żaden. Kolejny powód do ataku na Wójta to krętość nowej drogi. Tu niestety pan redaktor wiedzą inżynieryjną się nie popisał, a żadna ze wspierających go dziennikarek również nie odrobiła tego zadania. Każdy, kto ma jakie takie pojęcie o budowaniu dróg w terenach górzystych wie, że droga to nie nartostrada i ze względu na kąt nachylenia trzeba ją trawersować, czyli budować poziomo, w poprzek zbocza. Wymuszają to zarówno prawa fizyki jak i względy bezpieczeństwa użytkowników. A tak na marginesie - czy gdybym postawił sobie dom w środku prywatnego lasu, na zupełnym „zapupiu” (ups…. proszę o wybaczenie tego strasznego słowa, chciałem powiedzieć „odludziu”), to mógłbym zażądać, by Wójt wybudował mi asfaltową drogę, doprowadził niezbędne media oraz zapewnił szkolnego busa dla dzieci? I ma to zrobić natychmiast, od ręki, bo jak nie, to……..
I na zakończenie tego wątku taka gorzka refleksja. Nie wiem ile trwałyby procedury związane z zaplanowaniem, uzyskaniem wszelkich zezwoleń oraz pozyskaniem środków na drogę w Łazach. Wiem natomiast, że budowa dwóch kilometrów łącznika obwodnicy w Chełmcu (za którą odpowiada Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad) po pięciu latach zabiegów oraz dziesiątkach tysięcy wydanych złotych zaczyna się od nowa. Jak dobrze pójdzie i skargi lub brak pieniędzy nie zatrzymają inwestycji, zostanie oddana za kolejne pięć lat. Trzeci most na Dunajcu obchodzi jubileusz 10-lecia wyborczej gadaniny. „Sądeczankę” i szybką kolej do Krakowa zostawimy już chyba na następne stulecie. I pomyśleć, że kiedy w 2010 r. oberwała się droga na Woli Kurowskiej, a tysiące ludzi zostało odciętych od świata, wójt Stawiarski naprawił ją zanim urzędnicy z Nowego Sącza dodzwonili się do Krakowa. Jakie to szczęście, że nie znalazł się wówczas żaden „życzliwy”, dzięki któremu w majestacie prawa zamknięto by ową samowolkę budowlaną. Nie wspomnę już, ilu to dzisiejszych „Prawych i Sprawiedliwych” stawiało wójta Stawiarskiego za wzór skuteczności i sprawności wobec powolnej i bezdusznej machiny biurokratycznej. I o dziwo, nawet słowa Pana Wójta, że „urzędników ma w d….ie”, bo ważniejsi są dla niego ludzie, też nie wywołały lawiny gniewu i powszechnego oburzenia. Krótko mówiąc rozdęcie tematu drogi w Łazach tylko po to, by zaszkodzić Wójtowi, przypomina porzekadło o obrażonej wnuczce, która na złość babci odmroziła sobie uszy. Być może wójt Stawiarski dla uzyskania szybkiego efektu „poszedł po bandzie”, tyle że rykoszet skargi uderzył w mieszkańców, którym gmina autentycznie pomogła. Nie mam też złudzeń, że w podobnej sytuacji wielu włodarzy zastosowałoby klasyczną spychotechnikę, zasłaniając swoją bezczynność procedurami, pieniędzmi i Bóg wie czym jeszcze. Oby tylko nie okazało się, że droga w Łazach podzieli los obwodnicy w Chełmcu albo „Sądeczanki”. Chyba, że mieszkańcy w akcie desperacji zdemontują postawione tam szlabany, przeproszą się z Wójtem, a „życzliwego” ubłagają, by już im więcej nie „pomagał”.
PS
W dzisiejszym materiale pt. „Chełmiec: macie takie władze, jakie sobie sami wybraliście?” red. Stachura dokonała manipulacji, którą powinno pokazywać się adeptom dziennikarstwa jako wzorzec zaprzeczenia zawodowej etyki. Pani redaktor, nawiązując do programu „Państwo w państwie” i podpierając się nazwiskiem wójta Bernarda Stawiarskiego insynuuje dokonanie fałszerstw wyborczych podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych w jednej z komisji w gminie Chełmiec. Sugestia, iż w machlojkach mógł maczać palce Pan Wójt jest oczywista. Inaczej tego artykułu zrozumieć nie sposób. Przyznam, że to już najgrubszymi nićmi szyta najczarniejsza propaganda. Nawet uczeń w szkole podstawowej wie, że za przebieg wyborów odpowiada niezależna od jakiejkolwiek władzy Państwowa Komisja Wyborcza, że są przezroczyste urny, mężowie zaufania, możliwość składania skarg i zażaleń w razie stwierdzenia nieprawidłowości lub nadużyć. Trzeba naprawdę bardzo dużo złej woli i osobistej zajadłości, by rok po wyborach na siłę odgrzewać jakiegoś zakalca i za wszelką cenę uraczyć nim Bernarda Stawiarskiego, bo nagle ktoś sobie „coś” przypomniał albo nabrał podejrzeń lub wątpliwości. Tylko patrzeć jak w redakcji „Sądeczanina” zjawi się jakiś „uczynny”, który opowie jak to mały Benek podjadał jabłka z cudzego sadu, obsiusiał płot sąsiada i pokazał język nauczycielce. Ależ to będzie skandal!!! Państwo w państwie po prostu.
Jarosław Rola